Wiersze
Mój statek odpływa rzeczywistość się sypie.
Czy Ciebie odnajdę? … tak mało wiem.
Znów uziemiony w świetle księżyca.
I choć noc taka młoda … ja tęsknię za dniem.
Czasie przeklęty wstrzymaj powozy.
Otwarcie ci mówię … nie zmierzam gdzie ty.
Zostaw mój umysł młodością zmęczony
Zostaw me życie, ono ledwie już lśni.
Zabrane marzenia nie czekają już na mnie.
Znów zapomniałem - nie było mnie w nich
Odebrane z łatwością, stracone na starcie
Gdzie duma w milczeniu sypała się w pył.
Sunął chmury po niebie … pozwól szybować mi z nimi
Już tak wiele czasu minęło, tak wiele wspomnień dojrzało
Dziś stoję na horyzoncie … daleko z myślami swoimi
Lecz serce me w domu zostało, ono nigdy ze mną nie wyjeżdżało
Dawne wspomnienia jak zjawy przeszłości spokoju nie dają
Jak fotografie w wir czasu rzucone powoli bledną na wietrze
Każdej kryształowej nocy jak duchy przede mną powstają
To, co kochałem … zdradziłem … chciałem zmienić na lepsze …
Cisza przepaścią w szczęście się wpiła
Cieniem okryła pejzaże słoneczne
Moją bliskość do ciebie ot sobie zniszczyła.
Życie czy miłość; … nic nie jest wieczne
Wszystko w przemianie kołami turkocze
Kradnąc przywilej posiadania winnego
W pośpiechu na ucho, czas coś mamrocze
„Od początku nie było nic pisanego”
Uśnij więc duszo – przeszłość nie wróci
Na wietrze istnienia uczucia wyblakły
Chwil nie cenionych nikt ci nie zwróci
Jej dłonie tak piękne na wieki przepadły
Gdzie postawione – te kroki do przodu?
Znów to odczucie, znów po omacku
W mgle niepewności, mroku i chłodu
Wciąż w wielkiej mocy ślepego przypadku
Pozostawieni samopas w krwawych uśmiechach
Gdzie szczęście na ostrzu noża spoczywa
Wciąż omamieni w przyziemnych uciechach
W głupiej nadziei, że życie nie mija.
I wszystko jest dobre, życie spiralą szczęście okrąża
Cierpienie zaś w dole dymi złowrogo
Jakiś człowieczek już nie nadąża
Lecz nie po to żyjemy by traktować ulgowo.
Hulaj więc duszo, hulaj młodzieńcze
Wszak nikt nie patrzy na grzechy nieczyste
Ojciec i matka byli mi w błędzie
Toć Boga nie było … I nigdy nie będzie.
A, co gdy złą decyzję podjąłes?
W swiecie gdzie milimetr dzieli piekło od nieba.
Tych tysiąc nocy w jeden smutek zaklętych
W blasku tęsknoty na smyczy sumienia.
I ile warta ta waga miłosci?
Sunąca bezwiednie po kątach istnienia
Chwytana w pazury, szarpana na boki
Bezkresny krajobraz ludzkiego pragnienia.
Złość, agresja, rozpacz wszechświata
Ktoś ogłosił upadek mej wizji
Brak zahamowań się do mnie zakrada
I już nie chcę powstrzymywać nieuniknionej kolizji
Ci, co zranili dobrze się czują
Piją i śmieją … bawią najbliższych
Boże, czy nie widzisz, że znów coś zrujnują?
Toć tyle już trupów na szlakach ich mglistych
Patrząc na te wszystkie dusze kalekie
Które wpadły pod pług ich szczęścia pogoni
Te płaczące pola, tak wszystkim dalekie
Proszą o pomstę. Niech nikt im nie broni!
Śmierci kochana jesteś jak matka, która nigdy o dzieciach swych nie zapomina
Tulisz spokojnie w ramionach w spoczynek prowadzisz po cichu
Jesteś od kołyski aż po grób obiecując, że nigdy nas nie opuścisz
W tobie siłę odnajdują prześladowani I zgubę prześladowcy
W czasach, gdy prawo śpi, a sędziowie katami … wieczną nam sprawiedliwość przynosisz
Śmierci kochana jam wdzięczny żeś jest …